Stało się… w piątek wieczorem dotarła do nas dostawa 300 sztuk ałyczy. Weekend mieliśmy więc bardzo pracowity, ale jakże owocny. Sadzonki wsadzone – teraz z drżeniem serca czekamy na wiosnę i na skutki naszego pierwszego eksperymentu ogrodniczego 🙂
Długo zastanawialiśmy się nad rodzajem ogrodzenia – miało pasować do naszego domu, być oryginalnie i ekologicznie.
Pierwszym pomysłem było ogrodzenie gabionowe… ale przerażała nas taka ilość kamienia. Po długich, długich miesiącach i tysiącach pomysłów padł pomysł żywopłotu.
Dlaczego żywopłot?
- jest najbardziej ekologiczną formą ogrodzenia – jest domem dla ptaków i pszczół
- bardzo dobrze zatrzymuje pył i kurz
- jest bardzo ozdobnym panelem dźwiękoszczelnym
- odpowiednio pielęgnowany przetrwa wiele lat i z wiekiem będzie coraz piękniejszy
- żywopłot obronny jest trudniejszy do sforsowania niż płot
- zieleni wokół nas nigdy za wiele!
Gdy już podęliśmy decyzję, że będzie to żywopłot pojawił się problem z czego… iglaki odpadały (szpaler z iglaków do nas nie przemawiał). Rozważaliśmy ligustr, ma on jednak dwie poważne wady – rośnie przy prawie każdym polskim bloku 😦 oraz jest trujący. Zdecydowaliśmy się na ałyczę gdyż:
- jako śliwa nie jest trująca, przeciwnie będzie miała smaczne owoce 🙂
- ma kolce więc jest doskonała na żywopłot obronny
- jest mało wybredna jeśli chodzi o gleby, odporna na mróz, suszę, słońce i błędy pielęgnacyjne (to był jej największy plus)
- szybko rośnie (80 – 100 cm na rok)
Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że nasz żywopłot będzie wymagał pielęgnacji, podcinania i miłości. Mamy jednak nadzieję, że jego piękno nam to wynagrodzi 🙂
Poniżej kilka zdjęć z sadzenia i efekty po