jak to z dopłatą było…czyli dlaczego jednak spasujemy

Inspiracją niniejszego wpisu jest reportaż z wczorajszego wydania Faktów TVN (czyli 6 października)

Jak już się domyślacie nie będziemy się jednak ubiegać o dotację. Dlaczego? No cóż, jeżeli nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze 🙂

W naszym wypadku przygotowanie wymaganej dokumentacji i opłaty bankowe wyniosłoby dobre kilkanaście tysięcy. Na najwyższą dopłatę nie mamy co liczyć – dom jest co prawda pasywny (zapotrzebowanie na energię końcową 14,65 kWh/m² rok), ale jedna przegroda zewnętrzna nie jest (fundament ma z ich punktu widzenia nieco mniejszy parametr). No więc kwota 30 tyś. … niestety pomniejszona o kwotę na dokumentację, weryfikatorów, opłaty około-kredytowe (koszty kwalifikowane) i uwaga! podatek dochodowy. Czyli z kilkudziesięciu tysięcy zostaje ledwo kilka, jeśli oczywiście dotacja zostanie przyznana. A z tym podobno różnie jest i kilkanaście tysięcy wydane na przygotowanie dokumentacji w błoto. Każdy musi sam skalkulować ryzyko i zysk – w naszym przypadku jest to niestety nieopłacalne.

A miało być tak pięknie 😦

Mamy nadzieję, że procedury z czasem będą bardziej ludzkie i zrozumiałe bo idea szczytna. My już niestety z nich nie skorzystamy

Tutaj link do reportażu z Faktów z 6 października poruszającego temat dopłat.

W filmie pokazana jest osoba (nie jest ona wymieniona z imienia i nazwiska), która jest jednym w weryfikatorów oraz doradzała nam i była podwykonawcą naszego Generalnego Wykonawcy. Na razie próbujemy naprawić jej wszystkie błędy, między innymi drzwi, okna oraz pompę ciepła (pompa to osobny, długi temat do którego opisania się zbieramy).

Pan Tadeusz Pawlaczyk z Polskiego Instytutu Budownictwa Pasywnego kilka miesięcy temu przeprowadzał z nami wywiad 🙂

Otagowane ,

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.